Dzisiaj przedstawiam Wam produkt który kocham i nie wiem jak mogłam tak długo bez niego żyć. A mowa tutaj o emulsji do twarzy Avene Cleanance EXPERT.
Produktu używam od marca kiedy to zostałam w końcu namówiona przez moja sisotrę do zakupu owego cuda ( i chwała jej za to że mnie przekonała). Kiedy moja siostra od początku roku 2016 piała z zachwytu nad Avene zastanawiałam się o co tyle szumu. Emulsja jak emulsja. Producent obiecuje cuda a guzik z tego będzie.
Kiedy w marcu przeszłam na dietę wysokobiałkową i znowu zaczełam brać tabletki hormonalne moja cera najwyraźniej doszła do wniosku że da mi popalić. Zwykle nie miałam problemu z krostkami, cos mi wyskoczyło w wiadome dni miesiąca ale tragedii nie była. Co prawda od zawsze mam tłusta cerę i mocno rozszerzone pory ale od czego są pudry i podkłady (sie zakryje, się zmatowi i gra gitara). Ale że mnie solidnie wysypało (nawet nie pryszcze tylko takie podskórne grudki) moja siostra mnie ochrzaniła i dała swój egzemplarz emulsji twierdząc że za 2-3 dni zobaczę poprawę. I skubana miała rację.
Więc popędziłam do Superpharmy (akurat promocja była na Avene) i kupiłam to cudo.
Używam go codziennie rano (jedynie podczas wakacji na Malcie miałam 4 dni przerwy). Emulsja ma bardzo przyjemna konsystencję, ekspresowo się wchłania. Ślicznie pachnie (dla mnie kwiatowo). Skóra po niej jest rewelacyjna. Nie świeci się (do 8h w moim przypadku), jest nawilzona, miękka i po kilku tyg używania wygląda na zdrowszą. Żadne cuda mi nie wyskakują, a pory się zmniejszyły. Emulsja sprawdza się również pod makijaż, działa wtedy niczym baza.
Nie mam pojęcia jak bez niej funkcjonowałam tyle czasu. Ale więcej tego błedu nie popełnię, jako że w tej tubce zostało mi jej na może 3-4 dni, kolejna czeka już w szafce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz